W ciemnościach wsłuchuję się w tykający zegar na ścianie. Znów wykręcili mi korki. Dzieci śpią spokojnie. Dobrze, że rano szybko robi się jasno i nie potrzeba światła, aby przygotować chłopców do szkoły. Jestem zmęczona. Dziś przed przyjazdem nauczyciela, z Krystkiem byłam po gałęzie na opał. Po południu miałam wizytę straży leśnej. Ktoś doniósł, że kradnę drewno. Co za rodzina, nie mają odrobiny współczucia! Najpierw okradli mnie z opału, a teraz skarżą! Pan ze straży nie znalazł podstaw, aby mnie ukarać, a nawet pozwolił zbierać chrust, bo to tylko patyczki, ale czułam się niekomfortowo. Nie dość, że przepili podarowaną nam żywność, to odzierają z godności! Choć nieraz jest mi ciężko, to dla dzieci będę silna, niech mnie zawsze widzą uśmiechniętą!
Zegar tyka, patrzę w okno, noc nie jest bardzo ciemna. Chciałabym pospać, może dziś się uda. Jednego zamknęli, to teraz drugi, braciszek, obija się pijany po ścianach, przewraca butelki, słyszę odgłos deptanych puszek po piwie... Oby do rana, może jutro będzie lepszy dzień!