sobota, 24 maja 2014

17.05.2014r.

Dziś pół dnia przepłakałam, dużo rozmyślam i zrozumiałam, że jego rodzina nie da mi spokoju. Znowu wykręcili mi korki od prądu, na wycieraczkę podłożyli zabitego ptaka w reklamówce. Gdy chcę wyjść z domu, to ze stresu trzęsę się i pocę. Śmieją się ze mnie, wieczorem chodzą pod oknem. Modlę się co dzień, aby jak najszybciej wyremontowali to mieszkanie, bo teraz problem jest w otoczeniu. Tu mieszkają jego trzej bracia i trzy siostry ze swoimi rodzinami, to spora gromadka. Ja jestem sama. W razie, gdyby mi się coś stało, to nikt by mi nie pomógł. Możemy liczyć tylko na siebie. Nawet dzieci są szykanowane - Szymuś płakał, że pan z góry (chodzi o sąsiada mieszkającego nad nami) przebił mu piłkę, a on uwielbiał grać. Komentarz jest tu zbędny. To nie są normalni ludzie. Nie chcę nawet myśleć, do czego się jeszcze posuną. Wciąż pytam Boga, dlaczego oni mnie tak nienawidzą? Przecież nic im nie zrobiłam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz