wtorek, 11 marca 2014

Prośba

Szanowni Państwo,
dziś zamiast wpisu o mojej codzienności, chciałabym wystosować do Państwa apel o pomoc finansową. Nasza sytuacja jest na tyle zła, że muszę podjąć taką decyzję jak najszybciej i przede wszystkim dla dobra dzieci. Będziemy wdzięczni za każdą złotówkę, która przybliży nas do "normalnego życia". 

Po wielu rozmowach i pismach o przydział mieszkania socjalnego dla nas, po tak wielu obietnicach, ta wymarzona chwila się coraz bardziej oddala. Sam remont ma trwać jeszcze co najmniej miesiąc. Ponadto dopiero teraz dostaliśmy informację, że całe mieszkanie to niespełna 20m2. Tylko tyle na kuchnię, łazienkę i sypialnię dla pięciorga dzieci i dla mnie. Po interwencji pomagających mi psychologa i prawnika dowiedziałam się też, że co prawda jesteśmy brani pod uwagę przy przydziale mieszkań, ale oprócz nas czeka jeszcze bardzo wiele rodzin - w tym z dziećmi dużo bardziej niepełnosprawnymi, niż mój Krystian, np. leżącymi lub na wózkach inwalidzkich. A będą to zaledwie 3 mieszkanka do podziału. Poza tym, jak nam powiedziano, w urzędzie gminy mają wątpliwości, czy dalibyśmy radę pomieścić się w takiej kawalerce w sześcioro.

Doszłam do wniosku, że szanse na otrzymanie mieszkania maleją. Muszę więc wziąć sprawy w swoje ręce. Nie mogę już dłużej przyglądać się bezradnie temu, co się dzieje w domu, nie mogę już dłużej pozwolić, aby dzieci na to patrzyły i coraz bardziej się bały. Szkoła zaczyna sygnalizować, że młodsze dzieci zaczynają robić się coraz bardziej zamknięte w sobie, zaczynają też bić inne dzieci, wracają do domu z płaczem, że się z nich śmieją. Jeśli nic nie zrobię, to młodsze też zaczną mieć takie problemy, jak Krystian. A pani psycholog prowadząca Krystiana wiele razy mi już mówiła, że dopóki Krystian nie będzie miał spokojnego, bezpiecznego domu, to nie uda nam się mu pomóc.

Muszę więc działać. Chcę wynająć małe mieszkanko i wyprowadzić się z dziećmi. Obliczyłam, że poradzimy sobie, jeśli będziemy bardzo skromnie żyć i jak odpadną nam wydatki na opalanie zrujnowanego mieszkania, na rachunki za prąd płacone w nadmiarze, bo mąż i jego brat jak się upiją, zapalają światła w całym domu, włączają telewizor i radio na całe noce po to tylko, żeby zrobić mi na złość i żebym musiała płacić większe rachunki. Oni się oczywiście do niczego nie dokładają, a ja rachunki zapłacić muszę - bo dzieci muszą mieć światło i wodę. Do tego zaoszczędzę kwoty, które muszę co i rusz wydawać na naprawę wyważonych po pijanemu drzwi lub innych zniszczonych sprzętów. A może i jakąś pracę dorywczą znajdę, jak wyprowadzimy się z naszej małej wioski? Może starsi chłopcy znajdą też dorywczą pracę, np. przy roznoszeniu ulotek?

Z comiesięczną opłatą za wynajem poradzimy sobie. Nie dam rady natomiast w obecnej chwili, mieszkając w dotychczasowym mieszkaniu i ciągle ponosząc wyżej opisane koszty, zgromadzić pieniędzy na pierwszy miesiąc wynajmu i na kaucję. Tutaj bardzo Państwa proszę o pomoc. Pomóżcie nam stanąć na nogi. Ja wiem, doskonale rozumiem, że każdemu jest dziś ciężko. Ale to dla nas jedyna szansa.

Będziemy wdzięczni za każdą złotówkę, która przybliży nas do „normalnego życia”. Niestety, dowiadywałam się w pomagających nam fundacjach i nie ma możliwości wynajmu mieszkania za pieniądze wpłacane na subkonta w fundacjach. Dlatego jestem zmuszona prosić Państwa o zaufanie i kierowanie pomocy na moje prywatne konto. Jeśli ktoś z Państwa chciałby pomóc w taki sposób, to bardzo proszę o kontakt na adres e-mail: zcisza@gmail.com, to podam numer konta. Bardzo proszę o pomoc i z góry serdecznie dziękuję!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz