Szanowni Państwo,
dziś zamiast wpisu o mojej
codzienności, chciałabym wystosować do Państwa apel o pomoc finansową. Nasza
sytuacja jest na tyle zła, że muszę podjąć taką decyzję jak najszybciej i
przede wszystkim dla dobra dzieci. Będziemy wdzięczni za każdą złotówkę, która
przybliży nas do "normalnego życia".
Po wielu rozmowach i pismach o
przydział mieszkania socjalnego dla nas, po tak wielu obietnicach, ta wymarzona
chwila się coraz bardziej oddala. Sam remont ma trwać jeszcze co najmniej
miesiąc. Ponadto dopiero teraz dostaliśmy informację, że całe mieszkanie to
niespełna 20m2. Tylko tyle na kuchnię, łazienkę i sypialnię dla pięciorga
dzieci i dla mnie. Po interwencji pomagających mi psychologa i prawnika
dowiedziałam się też, że co prawda jesteśmy brani pod uwagę przy przydziale
mieszkań, ale oprócz nas czeka jeszcze bardzo wiele rodzin - w tym z dziećmi
dużo bardziej niepełnosprawnymi, niż mój Krystian, np. leżącymi lub na wózkach
inwalidzkich. A będą to zaledwie 3 mieszkanka do podziału. Poza tym, jak nam
powiedziano, w urzędzie gminy mają wątpliwości, czy dalibyśmy radę pomieścić
się w takiej kawalerce w sześcioro.
Doszłam do wniosku, że szanse na
otrzymanie mieszkania maleją. Muszę więc wziąć sprawy w swoje ręce. Nie mogę
już dłużej przyglądać się bezradnie temu, co się dzieje w domu, nie mogę już
dłużej pozwolić, aby dzieci na to patrzyły i coraz bardziej się bały. Szkoła
zaczyna sygnalizować, że młodsze dzieci zaczynają robić się coraz bardziej
zamknięte w sobie, zaczynają też bić inne dzieci, wracają do domu z płaczem, że
się z nich śmieją. Jeśli nic nie zrobię, to młodsze też zaczną mieć takie
problemy, jak Krystian. A pani psycholog prowadząca Krystiana wiele razy mi już
mówiła, że dopóki Krystian nie będzie miał spokojnego, bezpiecznego domu, to
nie uda nam się mu pomóc.
Muszę więc działać. Chcę wynająć
małe mieszkanko i wyprowadzić się z dziećmi. Obliczyłam, że poradzimy sobie,
jeśli będziemy bardzo skromnie żyć i jak odpadną nam wydatki na opalanie
zrujnowanego mieszkania, na rachunki za prąd płacone w nadmiarze, bo mąż i jego
brat jak się upiją, zapalają światła w całym domu, włączają telewizor i radio
na całe noce po to tylko, żeby zrobić mi na złość i żebym musiała płacić
większe rachunki. Oni się oczywiście do niczego nie dokładają, a ja rachunki
zapłacić muszę - bo dzieci muszą mieć światło i wodę. Do tego zaoszczędzę
kwoty, które muszę co i rusz wydawać na naprawę wyważonych po pijanemu drzwi
lub innych zniszczonych sprzętów. A może i jakąś pracę dorywczą znajdę, jak
wyprowadzimy się z naszej małej wioski? Może starsi chłopcy znajdą też dorywczą
pracę, np. przy roznoszeniu ulotek?
Z comiesięczną opłatą za wynajem
poradzimy sobie. Nie dam rady natomiast w obecnej chwili, mieszkając w
dotychczasowym mieszkaniu i ciągle ponosząc wyżej opisane koszty, zgromadzić
pieniędzy na pierwszy miesiąc wynajmu i na kaucję. Tutaj bardzo Państwa proszę
o pomoc. Pomóżcie nam stanąć na nogi. Ja wiem, doskonale rozumiem, że każdemu
jest dziś ciężko. Ale to dla nas jedyna szansa.
Będziemy wdzięczni za każdą złotówkę,
która przybliży nas do „normalnego życia”. Niestety, dowiadywałam się w
pomagających nam fundacjach i nie ma możliwości wynajmu mieszkania za pieniądze
wpłacane na subkonta w fundacjach. Dlatego jestem zmuszona prosić Państwa o
zaufanie i kierowanie pomocy na moje prywatne konto. Jeśli ktoś z Państwa
chciałby pomóc w taki sposób, to bardzo proszę o kontakt na adres e-mail: zcisza@gmail.com, to podam numer konta. Bardzo proszę
o pomoc i z góry serdecznie dziękuję!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz