czwartek, 3 kwietnia 2014

3.04.2014r.

godz. 9.18


Noc minęła spokojnie. Wreszcie pospałam kilka godzin. Wrócił nad ranem z opróżnioną butelką, po ósmej poszedł z bratem pod sklep. Dobrze, że ma na tyle honoru i nie przeszkadza, jak przyjeżdżają nauczyciele.
Mój mały pacjent czuje się lepiej. Mnie bolą plecy, jak zasnęłam, to zsunęła mi się poduszka z oparcia fotela i twarda deska spowodowała, że czuję się fatalnie.
Przed chwilą, sprzątając łazienkę, usłyszałam dźwięk tłuczącego się szkła i przekleństwa. Potłukło im się wino na schodach, muszę to sprzątnąć, bo przecież różni ludzie chodzą. 
Dziś zrobię dzieciom naleśniki na obiad, bo szczerze mówiąc, nie mam nic w lodówce.
Ale wyszło słonko i od razu robi się weselej!

godz. 13.59
Dzień powoli przemija, patrzę z głębi pokoju, jak biegają dzieci, dorośli spacerują... Zazdroszczę im tej naturalnej radości, wigoru, bo ja czuję się taka bez życia w sobie. Mały zjadł leki, śpi. Ze szkoły zaraz wróci starszy. Krystian próbuje odrobić zadanie z angielskiego. Niby normalne życie. Niby!

godz. 17.16
Zbliża się wieczór, automatycznie robię się bardziej nerwowa, szybszy oddech, drżenie rąk, ból żołądka, nerwowe wsłuchiwanie się w otoczenie, jak coś zaskrzypi lub stuknie, to mało zawału nie dostaję. Powykręcał korki od prądu i gdzieś polazł. Dziś dzieci nie obejrzą bajki. Dobrze, że długo jest widno na dworze, zimą często siedzieliśmy przy świeczce. Nam prądu żałuje, a jego brat ciągnie z naszego licznika - a płacę ja. Może niedługo się to skończy!

godz. 23.04
Popołudnie minęło spokojnie, promienie słońca ogrzały nam pokój. Nie palę już w piecu, bo nie mam opału. Połowa drewna mi zginęła. Aby nagrzać wodę, zbieramy patyki, szyszki. Radzimy sobie. Za puszki i butelki po pijakach Radzio kupił od kolegi używane rolki, dziś patrzyłam, jak jeździ po chodniku. Krystek wolałby rower. Kiedyś mu kupię!
Pan i władca wrócił, jak tylko zamknęli sklep, więc poszli pić naprzeciwko - ot, taka całodobowa "karczma". Oby do rana!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz